poniedziałek, 3 lutego 2014

Piekarnia Monti w Rzymie

Dziś troszkę inaczej. Bez przepisu, bez zdjęć jedzenia. Z ważną informacją. Ważną dla tych, którzy będą lub odwiedzają Rzym. Bo wbrew pozorom w Rzymie turyście nie jest łatwo zjeść coś smacznego. Notabene najgorszą carbonarę jaką jadłam w sowim życiu to jadłam w Rzymie.
Większość gastronomii jest nastawionych na turystów. Ma być szybko - broń Boże turysta nie może za długo siedzieć przy stoliku, bo zajmuje miejsce, w miarę tanio - średnio ok. 10 euro za primo, czyli np. risotto, klasycznie, mają to być dania, nad którymi rozwodzą się wszystkie przewodniki niezależnie od kraju wydania.
I wyobraźcie sobie takiego turystę chodzącego od witryny do witryny i zastanawiającego się co tu wybrać, gdzie pysznie zje i go nie oszukają. Bo trzeba uważać. Bo nagle przy płaceniu rachunku może się okazać, że ten kawałek pizzy, który zamówiliśmy nie kosztuje 1,30 euro tylko należy przemnożyć to przez jego wagę. No i nie zapomnijmy o servizio, czyli opłacie za obsługę. To nic że usiądziemy tylko na chwilę by wychylić cappuccino - rachunek idzie w górę.
I po takim chodzeniu turyście jest już wszystko jedno, jest głodny zmęczony - dajcie jeść!!! Proszę bardzo! Na chodziku zjawia się przemiały Pan, rzadziej Pani, i proponuje miejsce w zacisznym lokalu, przy włoskich piosenkach, z mnóstwem "włoskich" gadżetów. Pyta co podać do picia - woda, wino. Podaje kartę, mówi co kucharz poleca. Znika na chwilę, wraca z karafką. Zbiera zamówienia. Po jakimś czasie przynosi zamówienie. Itd. ... Można i tak, ale można też inaczej.

Chodząc po okolicach Via Cavour Piekarnię Monti mijałam wielokrotnie. Niepozorny lokal odróżniający się od pozostałych wystrojem. Z daleka, przez drewnianą ladę i drewniany wystrój bardziej wyglądał na sklep sprzedający swojskie przysmaki, takie jak przetwory, niż na bar/jedzeniownię serwującą dania do zjedzenia na miejscu lub na wynos. Chodziłam, chodziłam i zaszłam. I muszę przyznać, że było to chyba najsmaczniejsze miejsce jakie odwiedziłam do tej pory w Rzymie. Zdjęć nie mam, nie w głowie mi było ich robienie, byłam zajęta czym innym smaczniejszym:)
Zjadłam kawałek naprawdę grubej foccaci z oliwkami dolci, z pomidorami koktajlowymi, sosem pomidorowym, wszystko posypane oregano, następnie pizze z nadzieniem z cykorii. Na deser kawałek rolady z ricottą (pychota!!!). Wszystko przyrządzone przez dwójkę młodych ludzi i ich dziadka/ojca (specjalista od ciast:). Byłam tak samo zaskoczona jak i zachwycona. Wyszłam z pakuneczkiem "na później".

Serdecznie Polecam!






Boulangerie Monti
Via Leonina 81, Roma
www.boulangeriemonti.com












A na koniec piosenka - Volare  i zdjęcia z filmu Woodego Alena "Zakochani w Rzymie"


2 komentarze:

  1. Wpadnę jak będę w Rzymie, skoro tak zachwalasz! No i co do większości restauracji w Wiecznym Mieście - zdarzyło mi się pracować w kilku, więc znam to od kuchni i muszę przyznać, że tak to właśnie wygląda (ale spoko, wystarczy oddalić się troszkę od centrum i jest dużo lepiej).

    OdpowiedzUsuń