Wakacje dobiegają już końca, ale
czytając „Sycylijskie opowieści” Nicky Pellegrino wydaje się,
że na Sycylii trwają wiecznie.
Cztery kobiety, w różnym wieku, z
różnymi doświadczeniami życiowymi przybywają na Sycylię aby
nauczyć się gotować. Ale czy na pewno po to? Każda z nich szuka
czegoś innego, nawet jeśli się do tego głośno nie przyznaje.
Każda z nich nosi jakąś tajemnicę. Szkołę gotowania pod nazwą
„Z miłości do jedzenia”, w
miejscowości Favio prowadzi nie mniej tajemniczy Luca Amore.
Z wielką pieczołowitością przyrządza potrawy swojej nonna
(babci) i przekazuje podopiecznym tajniki sztuki kulinarnej. Zabiera
uczennice do winnic, na plantację oliwek, do manufaktury czekolady.
Ta edycja kursu miała być taka jak wszystkie, ale za sprawą
wyjątkowych uczestniczek zmieniła życie paru osób.
„Sycylijska opowieść” jest
sympatyczną opowieścią o losach kobiet, które oprócz wiedzy
kulinarnej, przepisów wynoszą coś jeszcze z kursu gotowania na
Sycylii. Miłośnicy gotowania znajdą tu wiele praktycznych
informacji i przepisy kuchni sycylijskiej. Fani intryg z przejęciem
będą śledzić losy Tricii. Lektura lekka i przyjemna na
chłodniejsze już wieczory.
Jest takie miejsce w Białowieży, gdzie trzeba zajrzeć. Powiedziałabym wręcz, że warto tam się wybrać specjalnie. Klubokawiarnia WALIZKA się nazywa. Klimatyczne miejsce na najdłuższej białowieskiej ulicy Waszkiewicza. Prowadzą ją dwie kobiety Monika i Eliza. Ze smakołyków znajdziemy tu pyszne ciasta, do tego kawę, herbatę. Coś mocniejszego również:) (cydr np.).
Walizka nie jest typową kawiarnią, jest miejscem tętniącym życiem. Odbywają się tu wystawy fotografii i malarstwa, koncerty, pokazy, promocje książek, spotkania z podróżnikami.
Czyli ciasto, którego nie było, tak szybko się skończyło.
Zwykłe ciasto ucierane, ale zamiast mąki pszennej rozdrobnione płatki owsiane.
Składniki: 200 g miękkiego masła 180 g rozdrobnionych płatków owsianych 70 g mąki ziemniaczanej 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia 200 g cukru (komu za dużo może zmniejszyć ilość) 4 jajka 1 opakowanie cukru waniliowego dla aromatu dodałam parę kropel aromatu rumowego szczypta soli ok. 80 dag śliwek
Płatki owsiane rozdrabniamy w blenderze. Nie muszą być do końca rozdrobnione na mąkę.
Miękkie masło ucieramy z cukrem, cukrem waniliowym i szczyptą soli. Dodajemy po jednym jajku cały czas ucierając.
Rozdrobnione płatki mieszamy z mąką ziemniaczaną i proszkiem do pieczenia. Następnie dodajemy do masy jajecznej. Jeżeli chcemy na koniec możemy dodać aromat. Ciasto powinno być bardzo gęste, aby owoce nie opadły na dno. Jeżeli jest za rzadkie dodajemy trochę mąki. Śliwki przekrawamy na pół, pozbawiamy pestek.
Formę o średnicy ok. 23 cm i wysokości 6 cm wykładamy papierem do pieczenia. Wlewamy ciasto. Na wierzch układamy połówki śliwek skórką do dołu. Pieczemy ok. 40 min. (do suchego patyczka) w piekarniku rozgrzanym do 200 st. C.
Moc witaminy C w łyku napoju. I nie tylko witaminy C. Nać pietruszki trochę w innym zastosowaniu niż zazwyczaj. A do tego imbir i kardamon. Można pić ciepły (rozgrzewający) oraz zimny (orzeźwiający).
Pietruszkę dokładnie myjemy. Wrzucamy do dzbanka lub innego naczynia. Dodajemy pokrojony imbir i ziarna kardamonu. Zalewamy gorącą wodą. Gdy napój przestygnie możemy dodać miodu i np. cytryny.
Sezon warzywno - owocowy w pełni. Korzystajmy z tego. Warzywa na surowo, upieczone, ugotowane. Ile wlezie. Każde się nada.
Dziś papryka, a z niej krem. Moja była trochę przejrzała, co dodało kremowi słodyczy.
Składniki: 3 duże papryki (czerwone lub pomarańczowe) 0,5 l bulionu drobiowego tzw. przeszkadzajki: grzanki, tarty ser, podprażone pestki z dyni, co komu smakuje
Papryki oczyszczamy z pestek i zielonych części. Przekrajamy na pół i pieczemy w naczyniu żaroodpornym, pod przykryciem ok. 1 godziny. Po upieczeniu zdejmujemy skórę. Dodajemy do bulionu i miksujemy. Zagotowujemy. Przelewamy do misek. Posypujemy serem, grzankami, pestkami, no i pietruszką oczywiście.
Po Szefie,
kolejna tego lata kulinarna propozycja w kinach. Reklamowana jako film reżysera
Czekolady, w znakomitej obsadzie,wyprodukowanaprzez znane nazwiska.
A jaka wrzeczywistości
jest ta podróż? Pomimo, że jest tylko na odległość 100
stóp, to jest o wiele dłuższa. Jest podróżą po dwóch
odmiennych kuchniach i kulturach. Podróż z Indii, poprzez Londyn do
Francji. Podróż od rodzimej kuchni do kuchni molekularnej.
Po wyborach w miejscowości, z której pochodzą główni
bohaterowie wybuchają rozruchy. Zniszczeniu ulega rodzinna restauracja.
Rodzina migruje do Londynu. Mieszka w okolicach lotniska Heatrow. W
międzyczasie matka umiera. Hassan, kucharz, pobierający
pierwsze swoje nauki u Matki, pragnie się dalej szkolić. Robi to na
własną rękę. Ale nic w Londynie nie idzie. Nawet pomidory nie
mają TEGO smaku. Dlatego też pakują się do samochodu (coś na
kształt nysy) i ruszają w podróż. Po długiej drodze, wielu
nerwowych sytuacjach, rezygnacji, frustracji hamulce samochodu zawodzą. Auto
zatrzymuje się w południowej Francji. Czy to znak?
Reszta sama się dzieje. Pojawia się dziewczyna, która pomaga
doholować auto do najbliższego warsztatu. Po drodze ojciec zauważa
opuszczoną posiadłość, w której kiedyś była restauracja.
Dziewczyna zaprasza rodzinę do siebie na kolację. Podaje lokalne
produkty. POMIDORY! :)
I się zaczyna!
Film jest pełen świetnych dialogów, „złotych myśli”
(Nasza kuchnia to nie stare, znudzone małżeństwo, tylko
płomienny romans, Food is memories), niedopowiedzeń,
które pozwalają widzowi podążyć za obrazem by zagadka się
rozwikłała. A jest za czym podążać. Oprócz scen typowo
kulinarnych, tj. gotowania, smakowania, przygotowywania, podawania,
ucztowania, zbierania, kupowania, gwiazdek Michelin przewijają się
sceny krajobrazu Francji. Piękne panoramy, rynek, stare domy.
Zestawienie dwóch tak różnych kuchni daje nową jakość. Nie bez
przyczyny główny bohater po uwadze Madam Zmieniasz 200-letni
przepis?, odpowiada Może już czas na zmiany?.
Film to też piękna nauka tolerancji dla inności oraz pokazanie
tego co w życiu jest najważniejsze. Bo jak to powiedziała sous
chef nie sekretem jest w czym dusisz grzyby [maśle, czy
oliwie] ważne jest gdzie je zbierasz.
Drożdżówka ze śliwkami. Wspomnienie lata. Tym razem w innym wydaniu. Dla koneserów, którzy lubią mąkę chlebową. W prawdzie nie tak puszysta jak ta z mąki pszennej, ale przepyszna. Składniki (na 1 małą 20 cm okrągłą formę): 250 g mąki (100 g mąki orkiszowej, 150 g mąki chlebowej) 1/4 szkl. cukru trzcinowego 7 g roztopionego masła 2 łyżeczki suchych drożdży 2 żółtka 1/2 szkl. mleka szczypta soli śliwki
Mąkę przesiewamy przez sito. Dodajemy drożdże, cukier, szczyptę soli. Podgrzewamy mleko, tak aby było letnie. Dodajemy do mąki. Wbijamy dwa żółtka. Mieszamy ciasto. Gdy będzie odstawać od ścianek dodajemy roztopione, letnie masło. Energicznie wyrabiamy ok. 10 min. Przekładamy do miski wysmarowanej olejem. Pozostawiamy na ok. 1 godzinę. Teoretycznie powinno podrosnąć. U mnie nie ruszyło z miejsca. Podrosło podwajając swoją objętość dopiero w piekarniku.
Śliwki przekrajamy na pół i wyjmujemy pestkę. Formę smarujemy masłem i wysypujemy tartą bułką. Ciasto przekładamy do formy. Na wierzch układamy śliwki, skórką do dołu. Jeżeli śliwki nie są za słodkie, możemy posypać je cukrem.
Pieczemy ok. 30 min. do suchego patyczka.