Jak każda osoba, która piecze, czy gotuje mam swoje ulubione składniki. I nie tyle chodzi tu o marki, to też, ale o rodzaj i jakość produktów, których używam. Np. prawie zupełnie nie używam białego cukru. Zastępuję go cukrem trzcinowym, miodem, melasą.
I dziś właśnie o melasie. Nie pamiętam czy kiedyś w dzieciństwie ją jadłam. Pamiętam zaś, że prawie 10 lat temu byłam na wyjeździe w Niemczech. Było to spotkanie osób związanych z rolnictwem ekologicznym z trzech państw Polski, Niemiec i Czech. Rolnicy z Polski i Czech, jeszcze wtedy jako kandydaci do UE "uczyli się" od sąsiadów. (Z tym "uczeniem" było pełno śmiechu, ale nie o tym). Na śniadanie podawano nam m.in. melasę. Gęstą, bursztynową ciecz, w smaku jak przepalony karmel. Było to moje niemieckie kulinarne odkrycie. Panowie, dużo starsi ode mnie, patrzyli na mnie z politowaniem i mówili, że to odpad.
I rzeczywiście melasa jest odpadem, produktem ubocznym z produkcji cukru spożywczego. I w zależności od tego, jakiego rodzaju jest to cukier, rozróżniamy melasę buraczaną lub trzcinową.
Do nabycia w sklepach ekologicznych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz